Podrożeje sprzęt elektroniczny? Walka o wyższą opłatę reprograficzną.

Nie wiem czy wiecie o istnieniu opłaty reprograficznej. Otóż polega ona na tym, że kupując jakiekolwiek urządzenie elektroniczne, na którym można potencjalnie odtwarzać filmy czy muzykę, część z naszych pieniędzy otrzymują twórcy. A dokładniej organizacje reprezentujące twórców. Są to więc sprytnie pomyślane „tantiemy” od użytkowników prywatnych. A niewiedza w temacie opłaty reprograficznej nie jest czymś zaskakującym. O takiej opłacie nie wie aż 90% badanych!

Obecnie w zależności od urządzenia od 0,05% do 3% jego ceny trafia do organizacji reprezentujących twórców (np. ZAiKSu). Oczywiście dotyczy to np. laptopów, komputerów, telewizorów, odtwarzaczy DVD, Bluray, Wieży Hi-Fi, odbiorników radiowych. W taki sposób teoretycznie twórcy otrzymują około 30 milionów złotych rocznie. Piszę teoretycznie bo znaczna część z tych pieniędzy do nich nie trafia, tylko zostają na kontach organizacji.

Nie wiem czy powód taniejącego sprzętu RTV, czy zwiększenia sprzedaży urządzeń używanych, zmotywował organizacje do walki o wyższą opłatę reprograficzną. Co ciekawe ich większość stoi na stanowisku zwiększenie jej o, uwaga, 5900% ! Byłaby to jak widać ogromna zmiana, która uderzyłaby jednak w kupujących. Otóż wiadomo, że większy procent od zakupów sprzętu dla organizacji reprezentujących twórców wiązałoby się z podwyżką cen w sklepach. Sprzedawcy, a nie producenci nie wezmą przecież tych kwot na siebie. To z drugiej strony może oznaczać, że bardziej opłacalne stanie się sprowadzanie urządzeń z zagranicy. Na czym stracą jak widać prawie wszyscy.

Co jest jednak bardziej szokujące? Organizacje zrzeszające twórców idą jeszcze dalej. Chcą zwiększyć kategorie urządzeń, za które pobierana by była opłata reprograficzna. Miałyby być to także smartfony, tablety, aparaty fotograficzne i kamery wideo. A to już moim zdaniem całkowity absurd. Wyobraźcie sobie, że jeśli sami postanowicie nagrać jakiś film (np. z wakacji, czy uroczystości rodzinnej), na swojej nowej kamerze, to i tak opłata wraz z jej zakupem was nie ominie. Jesteście więc potencjalnymi twórcami, od których organizacje zrzeszające, nomen-omen, twórców pobierają sobie podatek. Ba sam od nich nic nie dostaniesz bo projekcja filmu będzie za pewne w gronie kilku osób.

Związek Importerów i Producentów Sprzętu Elektrycznego i Elektronicznego RTV i IT prognozuje, że wyższa opłata reprograficzna przyniesie organizacjom reprezentującym twórców od 320 do 350 milionów złotych więcej w skali roku. Jak widać jest więc o co walczyć. Jednak w całym tym myśleniu o tej opłacie brakuje jednego. Dlaczego nie zacząć od tego, że zostawiamy obecne stawki, ale 100% pieniędzy trafia naprawdę do twórców. A dopiero w dalszej kolejności upominać się o większe kwoty. Pewnie sprawa jest prozaiczna, bo łatwiej upomnieć się o więcej dla siebie. Owszem można mówić o problemie piractwa, spadku sprzedaży płyt CD, czy DVD, ale z drugiej strony te same organizacje są też przeciwne legalnemu umieszczeniu filmów na Youtubie np. przez wytwórnię Kadr

Ostateczną decyzję o zwiększeniu opłaty reprograficznej podejmie rząd, po wysłuchaniu argumentów zarówno wspomnianych organizacji, jak i Ministerstwa Kultury (które już przecież jest w trakcie wprowadzania innego podatku – opłaty audiowizualnej). Więc nie wszystko jest jeszcze pewne. Choć z drugiej strony zawsze łatwiej wprowadzić podatek ukryty. Ten do tej pory był bardzo dobrze ukryty i może dopiero próby jego radykalnego podniesienia pozwolą na jego identyfikację przez społeczeństwo i zgodny sprzeciw.