Porażka, czy sukces Ślubu od pierwszego wejrzenia?

sukces, czy porażka Ślubu od pierwszego wejrzenia?

Kontrowersyjne reality show „Ślub od pierwszego wejrzenia” stało się niewątpliwie hitem stacji TVN. Potwierdzają to wyniki oglądalności i średnio 1,4 mln Polaków zasiadających przed telewizorem w poniedziałki o 22:30, właśnie przy okazji tego programu. Tym samym w tej materii możemy mówić o sukcesie, ale czy nie ważniejsze powinny być prawdziwe losy bohaterów?

Jeden z tabloidów już zdążył ogłosić, że jedna z trzech par biorących udział w „Ślub od pierwszego wejrzenia” wzięła rozwód. I to nie po jakimś czasie, ale kolejnego dnia, a za powód podano brak małżeńskiego pożycia. Tym samym to co widzimy obecnie w telewizji w wykonaniu Natalii i Jacka to zdaniem gazety jedynie wypełnienie umowy ze stacją i bardziej udawanie, że wszystko jest w porządku.

Oczywiście nikt z pary tych doniesień nie komentuje natomiast producent powiedział tylko, że eksperci stacji zrobili wszystko co w ich mocy by dopasować uczestników, ale reszta już należy do nich samych. Czyli zwyczajne umywanie rąk i to w przypadku, co potwierdzą widzowie, pary która zdaniem ekspertów miała największe szanse na dłuższy związek i została wybrana w pierwszej kolejności (choć inna wypowiedź brzmiała „nie zostawimy ich samych, również po programie”.

Z innego wywiadu z producentem Grzegorzem Madejem wyłania się jeszcze ciekawszy obraz kulis tego reality show. Początkowo gdy nie było wiadomo na czym polegać ma program wybrano około 150 osób z czego po informacji, że to właśnie „Ślub od pierwszego wejrzenia” pozostało ledwie 50 (co tylko wskazuje, że jednak nadal jesteśmy dość tradycyjnym społeczeństwem, o czym już kiedyś wspominałem).

Ważne są słowa „mogliśmy mieć 4 pary, ale w tej puli którą mieliśmy, nie znalazło się tyle”. To znaczy, że eksperci pomimo swoich pogłębionych badań (opartych na 20 latach praktyk), które również pokazano w programie, uznało, iż z 50 osób nie da się stworzyć więcej niż 3 rokujące pary, z czego zaledwie jednej byli pewni. Owszem wiadomo odpowiedzialność wielka, ale to tylko pokazuje jak bardzo to był eksperyment. Do tego spróbujmy postawić się na miejscu tych około 44 niewybranych, którym nawet telewizja nie pomogła znaleźć pary, mogą teraz zastanawiać się co z nimi jest nie tak i mieć depresyjne myśli.

Sukcesem okazało się na pewno przekonanie urzędników stanu cywilnego do pomocy w realizacji programu (choć były przypadki odmowy) oraz podobno dobry odbiór show przez kościół. Ci ciekawe ksiądz miał też być dodatkowym ekspertem „Ślubu od pierwszego wejrzenia”, tak jakby mało tu było kontrowersji.

Odpowiadając na pytanie czy „Ślub od pierwszego wejrzenia” jest sukcesem, czy porażką, należy oczywiście poczekać do ostatecznego zakończenia emisji programu. Jeśli chociaż jedna para przetrwa to jakiś tam mały sukces wraz ze wspomnianą już dobrą oglądalnością będzie (choć przecież kolejne odcinki są już coraz mniej sielankowe). Ale na przyszłość (przy okazji nagrywania drugiej edycji) są rzeczy, które jak widzimy należałoby poprawić. Tylko czy w ogóle potrzebna jest kolejna edycja jeśli eksperyment całkowicie zawiedzie, a znając formułę programu zgłoszą się pewnie osoby szukający sławy, a nie miłości?