Ktoś kto poszedł dzisiaj do kiosku kupić któryś z dzienników mógł się co najmniej zdziwić. Gazeta Wyborcza na biało, Rzeczpospolita, Polska Times, Puls Biznesu, także. Natomiast jeszcze bardziej zaskakująco wyglądają okładki zawsze kipiących informacjami tabloidów Fakt i Super Express. A Wszystko przez szeroką akcję z pustymi, białymi okładkami wspierającymi nową dyrektywę w sprawie praw autorskich.
Na okładkach zobaczymy więc w znacznej części tylko logo gazety i wspólny list do europosłów z prośbą o solidarne poparcie dyrektywy i zaprzestanie wykorzystywania przez gigantów Internetowych treści polskich twórców. Do tego słowa o twórcach odchodzących z zawodu i żyjących w niedostatku. Jednak bardziej niepokojące wydaje się inne zdanie tego apelu.
„Tym którzy nas wesprą podziękujemy. Tych, którzy pozwolą nas dalej okradać, zapamiętamy”. No i przyznacie, że w tym momencie robi się ostro. Bo brzmi to co najmniej jak pewien rodzaj szantażu. Co mogą sobie myśleć politycy, którzy nie poprą tej dyrektywy? Pewnie to, że będą w konflikcie z dziennikarzami, że nikt nie będzie robił z nimi wywiadów lub co gorsze może ich czekać nagonka medialna, której by nie chcieli.
Dlatego choć sam pomysł i akcja wydaje się trafiona (daje do myślenia zobaczenie tylu białych okładek), to można było jakoś inaczej całość ubrać w słowa. Szczególnie, że żyjemy w czasach, gdzie to prasa jest najbliższa swojego końca, ze wszystkich mediów tradycyjnych. Kolejne spadki sprzedaży, mniejsze wydatki na reklamę na ich łamach, przenosiny nawet wielkich zagranicznych gazet tylko do Internetu. No i w tym momencie wszystko zaczyna być jasne.
Walka o dyrektywę może być walką o wszystko dla prasy. Ostatnią deską ratunku coraz słabszego rynku. Rynku walczącego w tym momencie prawie z każdym o wiele większym graczem Internetowym jak Google, YouTube czy Facebook (te po zmianie prawa będą mogły stawiać tylko na bardzo krótkie cytaty).
Jednak dla Internautów wszystko jest jasne. Piszą Stop ACTA 2, nazywając tak dyrektywę, zauważają problem cenzury i prawa do cytatu (nawet jeśli memy i gify mają w nowej wersji nie podlegać prawu unijnemu). Tak naprawdę sprawa jest jeszcze ważniejsza.
Oto raz na jakiś czas, w wielu pokoleniach, były takie kwestie, które zderzały ze sobą stary i nowy porządek. Ten stary prawie zawsze był na przegranej pozycji, ale tu mówimy o walce o wpływy. Nie sposób bowiem nie zauważyć, jak ogromne sumy zarabiają najwięksi gracze Internetowi i to za treści często tworzone za pośrednictwem ich platformy, przez zwykłych użytkowników. Myślę więc, że tu jest pies pogrzebany.
Gdzie jest bowiem wynagrodzenie dla tych malutkich, którzy dają portalom społecznościowym zarobić swoje? To, że mogą sprzedawać u siebie jakieś reklamy, albo zyskiwać sponsorów to coś co opłaca się tym większym, a ten codzienny Internauta? Jeszcze pewnie usłyszy, że łamie dyrektywę i należy mu się kara, którą w takim wypadku powinien wziąć na siebie np. taki Facebook.