Superbowl i tradycyjna licytacja reklam

Jesteśmy kilka godzin po zakończeniu corocznego najważniejszego wydarzenia sportowego w USA. Oczywiście mowa o 48 Superbowl, które tym razem wygrała drużyna Seahawks. Pomimo, że w naszym kraju nadal jest stosunkowo mało fanów futbolu amerykańskiego, to finałowi tych rozgrywek należy dokładnie się przyjrzeć. Ale głównie z powodu na sprawę transmisji telewizyjnych i reklam.

Jak co roku poza samym meczem, wystąpiły gwiazdy, ale dla wielu synonimem Superbowl są reklamy. Otóż w każdej przerwie pojawiają się spoty, które w większości tworzone są właśnie specjalnie na to wydarzenie. Poza tym słyszymy o rekordach kwot wydawanych przez firmy, za każdą sekundę reklam. Dla nas jest to mało zrozumiałe. Po pierwsze dlatego, że marketing sportowy jest często u nas niedoceniany i cały czas się rozwija. A po drugie ze względu na to, że sami nie możemy tych oryginalnych reklam obejrzeć.

Transmisję tak jak w ostatnich latach przeprowadził w naszym kraju Polsat Sport. Jednak stacja ta pokazuje mecz, a w trakcie przerw, albo spoty swoich reklamodawców, albo rozgrzewających się zawodników. W tym samym momencie w Stanach Zjednoczonych trwa uczta. Całe rodziny siedzą przed telewizorem i popijając piwo, albo zjadając różne przekąski, oglądają to co dla nich w tym roku przygotowali reklamodawcy. Jedyną szansą na zrozumienie tego fenomenu jest więc zobaczenie spotkania w Internecie, albo z przekazu satelitarnego, który również tym razem zawierał całość show.

Ale czy naprawdę płacenie 4 milionów dolarów za pół minuty reklamy (taka kwota padła w tym roku) firmom się opłaca? Otóż zdaniem amerykańskiej firmy badawczej Communicus nie! Sprawa wygląda dość prosto. Reklamodawcy starają się tego dnia zaciekawić widzów. To się udaje, gdyż rzeczywiście około 50 procent badanych, nawet kilka tygodni po Superbowl, pamiętało spoty. Lecz nie kojarzyli loga, czy też nazwy firmy z tym co zobaczyli w przerwie meczu. Większą identyfikacją cieszyły się więc zwykłe reklamy, a nie te, za które płacono „krocie”.

Dlaczego więc firmy przepłacają? Myślę, że liczy się prestiż. To, że w ogóle można było się pokazać w kontekście ogólnonarodowego show przyciągającego ponad 100 milionów widzów, już jest ważne. Poza tym o sprzedaż produktów walczy się przez cały rok, a nie do końca o nią chodzi reklamodawcom w kontekście Superbowl. Bo oprócz konsumentów twoją reklamę może zobaczyć cała branża, co wymiernie wpłynie np. na ceny akcji spółki.

Dlaczego nie ma więc szans, aby podobne zjawisko pojawiło się w Polsce? Na pewno trudno o wydarzenie spajające cały naród (choć tym było Euro 2012). Oprócz tego musiałaby się zmienić mentalność reklamodawców, którzy patrzą tylko na słupki oglądalności, czy też wymierne korzyści. No i pozostaje sprawa z jednej strony dość małego rynku reklamowego, no i problemu z wyśmiewaniem się niektórych ludzi z poczynań firm stawiających na sport. A tego przykładem niech będą żarty zarówno z Biedronki, jak i najnowszego sponsora reprezentacji w piłce nożnej, czyli Cinkciarz.pl.