TVNie co ty kombinujesz

TVNie co ty kombinujesz

Zmiany w ramówkach telewizyjnych to już coś do czego możemy się przyzwyczaić. Szczególnie jeśli w grę wchodzi oglądalność i zarobek z reklam programów, które jeszcze nie miały swojej premiery. Jednak jest coś dziwnego w tym co robi obecnie TVN. Bo korekty to jedno, a cwaniactwo to drugie.

Pierwsza informacja dość jasna. Po oficjalnej premierze ramówki przesunięcie o tydzień. No dobra. Zaskoczenia nie ma. Ktoś pewnie wpadł na pomysł, że jeśli ramówka rozpocznie się później to zawsze tydzień dłużej utrzymają widzów z nowościami. No i rywalizacja ze stacjami konkurencyjnymi będzie ciekawsza. Problem w tym, że okazało się, iż nie jest to ostatnia zmiana.

Dwie zupełnie nowe propozycje TVNu, czyli seriale Chyłka – zaginięcie i Szóstka zostały przesunięte w zasadzie o miesiąc! A to już spora różnica biorąc pod uwagę wcześniej ogłoszony cennik reklam oraz wysłane do redakcji w całym kraju informacje prasowe. Ktoś przecież już mógł zapowiadać nowe seriale, albo chcieć się przy nich reklamować, a tu taka niespodzianka.

Po tej decyzji od razu do sprawy odniosły się różne domy mediowe. Łączy ich jedno. W zasadzie wszystkie krytykują to co z ramówką robi obecnie TVN. A ja w sumie do tego się dołączam. Powstał istny chaos, który można połączyć z cwaniactwem. Dlaczego?

Z jednej strony to wyraz kapitulacji. Dwa seriale miały rywalizować w tych samych pasmach z propozycjami Telewizji Polskiej. Pierwszy z nich z Sanatorium Miłości, które już notuje świetne wyniki oglądalności i walka z programem będącym już zakotwiczonym w myślach widzów może być niezwykle trudne. A tak poczekamy miną kolejne odcinki, a najlepszą oglądalność TVN będzie miało gdy Sanatorium Miłości już się skończy.

Taka gra na wyczekanie może nie być skuteczna w drugim przypadku. Chodzi o rywalizację z nowym tanecznym show Dance, dance, dance Dwójki. Tu widownia jest inna, ale mimo wszystko nie wróżę poważniejszemu serialowi sukcesu z czystą rozrywką. A opóźnienie emisji w tym wypadku wiele moim zdaniem nie da.

Najważniejsza w tej sytuacji jest więc jednak kwestia reklam. TVN przeprowadził sobie po prostu na rynku pewien eksperyment. Podniesiono ceny za spoty, cennik poszedł w górę, a zainteresowanie reklamami w końcówce lutego nie było zadowalające. Ktoś wpadł więc na pomysł poczekania. Pod koniec marca chętnych na płacenie więcej za reklamy ma być więcej. A czy będzie i czy rzeczywiście na takich kombinacjach TVN coś ugra, to już przekonamy się w praktyce, niedługo.