Śniadaniowe porady o miesiączce

Śniadaniowe porady o miesiączce

Telewizja śniadaniowa przyzwyczaiła nas już do luźnych tematów i porad dotyczących najróżniejszych spraw. No i oczywiście kontrowersji. No, bo zamiast pozwolić nam spokojnie zjeść śniadanie, czy wypić kawę, słuchamy np. o tym jak przestać miesiączkować!

Prawdopodobnie plan dotyczący podjęcia się niedawno przez „Pytanie na śniadanie” TVP2 tematu mitów na temat miesiączki, był dobry. Wytłumaczymy to co Panie powinny dodatkowo wiedzieć, zaprosimy specjalistę, ginekologa i czas antenowy jakoś zleci. Tylko nie przewidziano tego, co Pan doktor na żywo powie jedzącym śniadanie przed telewizorem widzom. A naprawdę było o czym słuchać.

Podstawowa teza wynikająca z wypowiedzi ginekologa Tomasza Zająca brzmi miesiączka pojawiła się u kobiet wskutek ich emancypacji i decydowania o kolejnych ciążach. Dlaczego? Bo jeszcze w XIX wieku „kobiety były cały czas w ciąży, nie miały żadnych miesiączek”. Wystarczy więc nadal rodzić 16-20 dzieci i problem po prostu zniknie.

Jeśli nie to, to są i na to różne sposoby. W tym u Pań, które skończyły „rodność” „usunięcie śluzówki macicy, tak zwana termoablacja”. Przecież to wszystko dla ich dobra, bo „kobieta bez miesiączki jest kobietą luksusową i na to zasługuję”.

Takich kwiatków w porannej wypowiedzi ginekologa, który „jest wrogiem miesiączkowania, jest zaciekłym nieprzejednanym wrogiem miesiączki”, było jeszcze trochę. Oczywiście ku zaskoczeniu prowadzących i pewnie trochę także widzów.

Rozumiem, że telewizja publiczna i że poranek, więc można różne rzeczy mówić. No ale są zwyczajne granice obwiniania kobiet i wciskania fragmentami Średniowiecza. Chciałbym wierzyć, że Pan doktor po prostu coś źle powiedział, albo chociaż w złym kontekście (przynajmniej zauważył, że obfite miesiączkowanie jest jednostką chorobową), a nie miał tego wszystkiego na myśli.

Następnym razem radzę więc sprawdzać osoby, które zapraszamy, także do telewizji śniadaniowej. Być może warto przeprowadzić jakąś próbę przed wejściem na anteną. Chyba, że doszliśmy do momentu, gdy stacja telewizyjna stwierdza, że jej program oglądają tak spore rzesze widzów, że cokolwiek w nim się nie pojawi, to i tak nikt szerzej, nie zwróci na to uwagi.