Korona Królów na eksport

Korona Królów na eksport

Wyśmiewana, krytykowana, ale wciąż obecna w ramówce, taka jest już ta Korona Królów. Pierwszy poważny serial historyczny Telewizji Polskiej, od lat. Który tylko według plotek miał być Grą o tron w polskim wydaniu, a wyszło jak zawsze.

Dzięki hejtowi Korona Królów była przez pewien czas nawet bardziej popularna w Internecie, niż w telewizji. Ogólnie pierwszy sezon to 2,05 miliona widzów. Z czego wynik zawyżał pierwszy tydzień emisji. Ten, w którym o serialu było najgłośniej i w trakcie którego ciekawość telewidzów była największa.

To teraz tylko czekać na to jak będzie na Węgrzech. Tak dobrze słyszeliście, Korona Królów trafia na eksport. W końcu co roku Telewizja Polska oferuje swoje produkcje zagranicznym stacjom telewizyjnym, a ten niezwykły serial TVP wykupiła węgierska telewizja publiczna. Szykują się więc niesamowite komentarze, węgierski lektor i zachwyt budapeszteńskiej widowni. Jednym słowem rewelacja.

Odwróćmy jednak tę sytuację. Czym zasłużyli sobie węgierscy widzowie, by być karmionym Koroną Królów? Nie wiem, może to próba pokazania, że jednak ich seriale są lepsze, albo wprost przeciwnie w produkcji telewizyjnej jest tam tak źle, że to najlepsze co można było przygotować z zagranicznych hitów.

Można też powiedzieć w tym wypadku o kolejnym zacieśnieniu współpracy pomiędzy Polską, a Węgrami. Wymieniamy się doświadczeniami, ale też i programami telewizyjnymi. Tylko czekam na to jaką wspaniałą produkcję nam pokażą w drodze do powstania wreszcie w przyszłości telewizji wyszehradzkiej.

No dobrze, ale zejdźmy na ziemię. A tu ratunek obrony dobrego telewizyjnego imienia mogą jeszcze przejąć inne produkcje TVP, które zdecydowała się pokazać węgierska stacja. To serial Mała Moskwa i filmy Jutro idziemy do kina i Komornik. To już brzmi jak o wiele lepsza wizytówka od Korony Królów. Której oglądalność na Węgrzech może być najciekawszą informacją medialną od lat.