Gdzie te kobiety w mediach?

Dokładny monitoring mediów przeprowadzony przez Gazetę Wyborczą pokazał, że kobiety komentujące wydarzenia w telewizji i radiu to absolutna rzadkość. Dokładnie w ciągu roku (od kwietnia 2014 do marca obecnego roku) w 14 programach publicystycznych mediów tradycyjnych wśród 644 gości było tylko 126 kobiet.

Jak to się dzieje, że tak mało kobiet widzimy w tych mediach? Nie jest to w całości rodzaj pewnej dyskryminacji, ale raczej odzwierciedlenie naszego środowiska politycznego. To właśnie posłowie, przedstawiciele najróżniejszych partii najczęściej pojawiają się właśnie w programach publicystycznych. Po prostu kobiet w naszej polityce jest mniej, przez co wybierając gości telewizja i radio sięga w większości po mężczyzn. Tworzy to jednak przeświadczenie, że kobiety nie interesują się polityką, albo wręcz do niej się nie nadają (co w dalszej perspektywie może być wyjątkowo krzywdzące).

Media tradycyjne wolą również osoby sprawdzone. Może być ktoś kontrowersyjny, ale taki który zawsze chętnie przyjdzie i podniesie oglądalność/słuchalność. W taki sposób powstaje zamknięty krąg gości, którzy zawsze nadają się do komentowania wszystkiego. Potwierdza to wspominane badanie. Średnio każdy z 644 gości pojawił się w telewizji i radiu siedmiokrotnie (przez co mężczyźni pojawiali się 3206 razy, a kobiety 493). Średnią tę wyjątkowo zawyżają jednak m.in. Leszek Miler (83 wizyty w mediach w ciągu roku!), Janusz Piechociński (68), Jarosław Gowin (62), pierwsza z kobiet Małgorzata Kidawa-Błońska (62), Janusz Palikot (59), Grzegorz Schetyna (59), czy Tomasz Nałęcz (57).

Ktoś powie, że skoro mówimy o programach publicystycznych to bardzo dobrze, że prezentowani są w nich politycy. Ale przecież nie znają oni odpowiedzi na wszystkie pytania, a równie dobrą rozmowę można przeprowadzić ze zwykłymi obywatelami na ulicy (poznać ich zdanie na temat wielu spraw, tak różniące się od rzeczywistości z perspektywy polityka). Niestety w całym zestawieniu dopiero na 53 miejscu wśród najczęściej zapraszanych znajdziemy kogoś kto nie jest politykiem (to Aleksander Smolar prezes Fundacji Batorego).

Ciekawe wydaje się również stwierdzenie, że pomimo iż kobiety powinny sobie pomagać to w audycjach prowadzonych przez dziennikarki liczba zaproszonych pań nie jest znacznie większa (ba największy procent kobiet występuje w „Tomasz Lis na żywo”, dopiero na drugim są „Wybory w TOK-u” Dominiki Wielowieyskiej, które jednak nie mogą liczyć na tak dużą ilość widzów/słuchaczy). Wynika to prawdopodobnie z tego, że nie mają one większego wpływu na to kto znajdzie się w studiu, bo zajmują się tym ich wydawcy.

Na koniec warto dodać, że obalono również tezę tego, że opozycyjni politycy prawicowi rzadko pojawiają się w radiu i telewizji (stanowią 32% najczęściej zapraszanych). Natomiast nad sprawą rzadkiej obecności kobiet należy się zastanowić, ale żeby to zmienić w pierwszej kolejności powinno się zmienić działalność wielu programów publicystycznych. W nich większość powinni stanowić eksperci, a politycy być dla nich jedynie dodatkiem. Przecież każdy chętny oglądać polityków zamiast różnych rozmów przy kawie włączy sobie obrady sejmu, a widzowi i słuchaczowi powinno się serwować konkrety, a nie kampanię wyborczą.